Podobno najtrudniejszy jest pierwszy krok, a później już leci. Nieprawda.
Druga książka. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że jest dużo większym wyzwaniem niż ta debiutancka. I to w każdym aspekcie.
Po pierwsze – na płaszczyźnie pisarskiej – wiele rzeczy było dla mnie dotychczas eksperymentem i formą nauki. Wiem, że „Trip” czyta się dobrze, ale nie ustrzegłem się drobnych pisarskich uchybień. Jako, że pisałem książkę pierwszy raz, samodzielnie, bez pomocy profesjonalnej redakcji, niektóre błędy pisarskie jestem w stanie sobie wybaczyć. Jednak przy kolejnej książce muszę postarać się spożytkować wszystkie nabyte doświadczenia i otrzymane rady. Zdaję sobie sprawę, że jest tu sporo do poprawy, ale też przynajmniej mam świadomość, na co zwrócić baczniejszą uwagę. Wierzę też, że im więcej będę pisał, tym lepszej jakości to pisanie będzie.
Po drugie, i dla mnie osobiście jeszcze ważniejsze – sprawa pomysłu na książkę. Wydaje mi się, że w tej kwestii poprzeczka powędrowała dosyć wysoko. „Trip” jest spontaniczny, nieszablonowy, zakręcony, zaskakujący i nieźle „wykombinowany”. Pierwsze opinie, jakie do mnie spływają, są dosyć ciekawe. Na przykład ojciec mojej koleżanki Ani (pozdrawiam serdecznie!) powiedział, że wydawało mu się, iż książka ma przewidywalne zakończenie, a okazało się na końcu, że autor wywinął mu niezły psikus :-).
I co najmniej tego samego czytelnicy będą wymagali od mojej drugiej książki. Jeśli jednak powielę schematy – będzie porażka. Muszę zaskoczyć czymś zupełnie nowym i wykombinować wszystko jeszcze lepiej. I to jest to wielkie wyzwanie!
Uchylając rąbka tajemnicy – to, nad czym teraz pracuję to zupełnie nowa opowieść. Również ma odniesienie do historii, ale tej z lat 1939-1945. Co byście powiedzieli na rozwikłanie zagadki tajnej podziemnej hitlerowskiej fabryki broni, na trop której wpada współczesny młody chłopaczek, uczeń technikum, miłośnik historii? Kierowany ciekawością – krok po kroku brnie po podziemnych sztolniach i korytarzach odkrywając zapierające dech w piersiach fakty i nieświadomie igrając z cholernie niebezpiecznymi… Hmm… No właśnie… Musicie być cierpliwi.
2 Comments
Leave a Comment
A ja myślę, że jeśli zdajesz sobie sprawę z tych wszystkich oczekiwań, aspektów i ryzyk związanych z pisaniem drugiej to być może będzie trwało to dłużej, ale będzie ciekawiej i lepiej. Więc trzymam kciuki!
Liczę, że w kolejnej książce będzie trochę humoru, niekoniecznie angielskiego:-)